poniedziałek, 25 czerwca 2012

Ta słodka jesień -1-

Wyraz twarzy Denise momentalnie się zmienił. Na słowa przyjaciółki ożywiła się.
-Co Ty pleciesz?- spytała wyraźnie nie dowierzając dziewczynie.
-No normalnie, są tu! Szukają książki. Wyjrzyj, jak nie wierzysz.
 Aplleby zajrzała dyskretnie przez framugę do drugiego pomieszczenia. Przy półkach stało dwóch czarnoskórych chłopaków. Ich głowy zdobiły wielkie afro. Nosili podobne, kolorowe stroje: dzwony, buty na koturnach i obcisłe, ciepłe koszule z kołnierzykami i długimi rękawami. Wyglądali jak wszyscy inni czarnoskórzy nastolatkowi z tamtych czasów. Takie ubrania były modne i każdy, kto chciał być na topie, musiał się tak ubierać. Zresztą, spodni innych niż szerokie dzwony nie było w sklepach.
 A afro? To była duma czarnoskórych, którzy w tamtych czasach nie mieli jeszcze wielu praw. Nosili je zarówno mężczyźni i kobiety.
„To nie oni. Pewnie się pomyliła”- pomyślała Denise, lecz w tej chwili jeden z chłopców się odwrócił. Wtedy wszystkie wątpliwości momentalnie zniknęły. Te oczy, ten uśmiech…
-Przepraszam Panią- Michael odezwał się niepewnie- Jest ta książka?
Przełknęła ślinę i przez kilka sekund stała jak wryta. Michael Jackson, największy czarnoskóry idol nastolatek ostatnich kilku lat, stała przed nią i pytał o książkę.
-Książka…- wymamrotała cicho. „O Boże, przecież nie wiem o jaką książkę mu chodzi! Brenda nie zdążyła mi powiedzieć.”
-Przepraszamy, myśleliśmy, że koleżanka Pani powiedziała- odezwał się drugi, który jak się okazało, już od jakiegoś czasu także się na nią patrzył- Szukamy „Młodych serc”*  Josepha McSmitha** .
-Och, tak- powiedziała niewyraźnie Denise. Skarciła się za to, bo wydawało się jej, że zabrzmiała nieprzyjemnie- To prawdziwy biały kruk.
-Niestety. A bratu bardzo zależy, żeby ją mieć- rzekł starszy z nich, Marlon.
-Obawiam się, że takiego unikatu u nas nie będzie…- powiedziała niepewnie, bardzo żałując, że nie może im pomóc. „Chociaż…”- z toku myśli wyrwał ją ponownie głos starszego Jacksona.
-Wielka szkoda. Szukamy tej książki w całym stanie. Przeszukaliśmy już największe i drogie antykwariaty, ale nie znaleźliśmy jej. Michael stracił już nadzieję, ale ja bardzo chcę uszczęśliwić mojego małego braciszka- tu uśmiechnął się głupio. W odpowiedzi Michael uderzył go lekko łokciem w bok- Dlatego właśnie przeszukujemy teraz niewielkie antykwariaty. Nigdy nie wiadomo, jakie skarby można znaleźć w takich miejscach.
-To prawda- odezwała się Brenda, która również od jakiegoś czasu stała z boku i przysłuchiwała się rozmowie- I proszę nie mówić do nas per pani, za młode jesteśmy- tu uśmiechnęła się figlarnie do Marlona- Ja jestem Brenda, a ta znawczyni to Denise.
-Miło nam- powiedział Marlon, któremu wyraźnie spodobała się otwartość nastolatki- Jestem Marlon, a to mój młodszy…
-Och, nie musisz was przedstawiać! Jak można was nie kojarzyć! Marlon i Michael Jacksonowie, gwiazdy The Jacksons! Uwielbiam was chłopaki!
 Michaela wyraźnie ucieszyła ta informacja. Uśmiechał się raz do jednej, a raz do drugiej dziewczyny.
 Marlon zaśmiał się patrząc na Brendę.
-W radiu ciągle leci Enjoy Yourself, świetny kawałek!
-Dzięki, Brenda. No cóż, przykro mi, że nie macie tej książki. W takim razie pójdziemy już. Zostało nam jeszcze dwa antykwariaty w mieście, chciałbym jeszcze dziś wszystkie z nich zaliczyć. Kto wie, może w jednym z nich znajdziemy te Młode serca?
 Szli już do wyjścia, gdy odezwała się Denise:
-Czekajcie!
Bracia odwrócili się jej stronę.
-Hm?
-Chyba mogę wam pomóc.

*Młode serca to powieść wymyślona przeze mnie na potrzeby opowiadania.
**Joseph McSmith to autor wymyślony przeze mnie na potrzeby opowiadania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz