Wyraz twarzy Denise momentalnie się zmienił. Na słowa przyjaciółki ożywiła się.
-Co Ty pleciesz?- spytała wyraźnie nie dowierzając dziewczynie.
-No normalnie, są tu! Szukają książki. Wyjrzyj, jak nie wierzysz.
Aplleby
zajrzała dyskretnie przez framugę do drugiego pomieszczenia. Przy
półkach stało dwóch czarnoskórych chłopaków. Ich głowy zdobiły wielkie
afro. Nosili podobne, kolorowe stroje: dzwony, buty na koturnach i
obcisłe, ciepłe koszule z kołnierzykami i długimi rękawami. Wyglądali
jak wszyscy inni czarnoskórzy nastolatkowi z tamtych czasów. Takie
ubrania były modne i każdy, kto chciał być na topie, musiał się tak
ubierać. Zresztą, spodni innych niż szerokie dzwony nie było w sklepach.
A afro? To była duma czarnoskórych, którzy w tamtych czasach nie
mieli jeszcze wielu praw. Nosili je zarówno mężczyźni i kobiety.
„To
nie oni. Pewnie się pomyliła”- pomyślała Denise, lecz w tej chwili
jeden z chłopców się odwrócił. Wtedy wszystkie wątpliwości momentalnie
zniknęły. Te oczy, ten uśmiech…
-Przepraszam Panią- Michael odezwał się niepewnie- Jest ta książka?
Przełknęła
ślinę i przez kilka sekund stała jak wryta. Michael Jackson, największy
czarnoskóry idol nastolatek ostatnich kilku lat, stała przed nią i
pytał o książkę.
-Książka…- wymamrotała cicho. „O Boże, przecież nie wiem o jaką książkę mu chodzi! Brenda nie zdążyła mi powiedzieć.”
-Przepraszamy,
myśleliśmy, że koleżanka Pani powiedziała- odezwał się drugi, który jak
się okazało, już od jakiegoś czasu także się na nią patrzył- Szukamy
„Młodych serc”* Josepha McSmitha** .
-Och, tak- powiedziała
niewyraźnie Denise. Skarciła się za to, bo wydawało się jej, że
zabrzmiała nieprzyjemnie- To prawdziwy biały kruk.
-Niestety. A bratu bardzo zależy, żeby ją mieć- rzekł starszy z nich, Marlon.
-Obawiam
się, że takiego unikatu u nas nie będzie…- powiedziała niepewnie,
bardzo żałując, że nie może im pomóc. „Chociaż…”- z toku myśli wyrwał ją
ponownie głos starszego Jacksona.
-Wielka szkoda. Szukamy tej
książki w całym stanie. Przeszukaliśmy już największe i drogie
antykwariaty, ale nie znaleźliśmy jej. Michael stracił już nadzieję, ale
ja bardzo chcę uszczęśliwić mojego małego braciszka- tu uśmiechnął się
głupio. W odpowiedzi Michael uderzył go lekko łokciem w bok- Dlatego
właśnie przeszukujemy teraz niewielkie antykwariaty. Nigdy nie wiadomo,
jakie skarby można znaleźć w takich miejscach.
-To prawda- odezwała
się Brenda, która również od jakiegoś czasu stała z boku i
przysłuchiwała się rozmowie- I proszę nie mówić do nas per pani, za
młode jesteśmy- tu uśmiechnęła się figlarnie do Marlona- Ja jestem
Brenda, a ta znawczyni to Denise.
-Miło nam- powiedział Marlon, któremu wyraźnie spodobała się otwartość nastolatki- Jestem Marlon, a to mój młodszy…
-Och,
nie musisz was przedstawiać! Jak można was nie kojarzyć! Marlon i
Michael Jacksonowie, gwiazdy The Jacksons! Uwielbiam was chłopaki!
Michaela wyraźnie ucieszyła ta informacja. Uśmiechał się raz do jednej, a raz do drugiej dziewczyny.
Marlon zaśmiał się patrząc na Brendę.
-W radiu ciągle leci Enjoy Yourself, świetny kawałek!
-Dzięki,
Brenda. No cóż, przykro mi, że nie macie tej książki. W takim razie
pójdziemy już. Zostało nam jeszcze dwa antykwariaty w mieście, chciałbym
jeszcze dziś wszystkie z nich zaliczyć. Kto wie, może w jednym z nich
znajdziemy te Młode serca?
Szli już do wyjścia, gdy odezwała się Denise:
-Czekajcie!
Bracia odwrócili się jej stronę.
-Hm?
-Chyba mogę wam pomóc.
*Młode serca to powieść wymyślona przeze mnie na potrzeby opowiadania.
**Joseph McSmith to autor wymyślony przeze mnie na potrzeby opowiadania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz